czwartek, 3 grudnia 2015

SŁOWOTWÓR.6

Ból istnienia

Jestem naiwny, wiem to - mimo to nie jak większość,
jak Emoto widzę piękno, w każdym calu, w każdej kropli.
Żyję w utopii. Jestem lupą kreatora, radioodbiornikiem stwórcy,
a mimo tego, wśród ryków gnuśnych nadal gubię się jak głupcy,
wciąż jestem pusty, chcąc wypełniać świat życiodajną praną,
ja chce się uczyć, ale nie tego co wciąż narzucano mi.
Nie chcę nauczycieli, tych którzy nigdy nie wiedzieli, a wykreowali świat ten,
pragnę być jak ten, który tu był przede mną, wskazując drogę wam,
niezrozumiany – to on był drogą, tak jak każdy z was.
Taki był plan i tak nas wiedzie ewolucji ścieżka,
nie chcę już żyć światem, który nigdy nie miał miejsca.
Nie bawi mnie cywilizacja piekła, chcę być spokojny tak jak Eckhart,
dać ludziom wiarę i nadzieję, a przy tym samemu uwierzyć,
że to co teraz tu się dzieje, musi dziać się żeby świat był lepszy.
To pierwszy etap zrozumienia, wieczny lot ku słońcu,
to nie odwrót, ale powrót do domu praojców.

Jak mają nie kłamać dzieci karmione kłamstwem?
Jak chcemy bić o prawdę się w świecie skażonym fałszem?
Ile pragnień trzeba spełnić, ile wierzeń trzeba ziścić,
żeby poczuć się już pełnym i nie szerzyć nienawiści?
Ile wierzeń musi zginąć, aby w końcu ujrzeć prawdę
i co zdarzyć musi się, by uwolnić się od zmartwień?
Co tu dzieje się naprawdę i jak mówić mam już łatwiej
i jak prościej do was dotrzeć, abyście zechcieli dostrzec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz