niedziela, 6 grudnia 2015

Co było twoim największym rozczarowaniem?

Ostatnio natknąłem się na niezwykle ciekawe pytanie, które poruszyło mą pamięcią, przy okazji skłaniając do pewnych przemyśleń. Pytanie brzmiało: Co było Twoim pierwszym, poważnym rozczarowaniem?

Zazwyczaj, na tego typu pytania, szukamy odpowiedzi powierzchownych, tj. nieudana randka, niespełniona miłość, przegrana w finale Ligi Mistrzów ulubionej drużyny, nie taki prezent, jakiego oczekiwaliśmy. Ja jednak postanowiłem temat ugryźć z nieco innej perspektywy, czy to przez wzgląd na moją odmienność, czy to z czystej satysfakcji, by raz jeszcze móc dopiec swojej rasie. 

Otóż, w moim przypadku, pierwszym, poważnym rozczarowaniem okazał się człowiek. Z perspektywy dwudziestu kilku lat spędzonych na tym świecie, w tym wcieleniu, stwierdzić mogę, że człowiek nie tylko był pierwszym rozczarowaniem, człowiek był, jest i zapewne będzie największym moim rozczarowaniem, który z kolei stanowi źródło wszelkich innych.

W domu wpajano mi potrzebę bycia dobrym, czynienia dobra lub raczej nie czynienia zła innej osobie. Jako dziecko wierzyłem w świat, który w mojej wyobraźni wykreowali rodzice. Świat, w którym ludzie są dla siebie przyjaźni, chcą współpracować dla wspólnych korzyści, nigdy kosztem drugiej osoby. Uczono mnie pomagać bezinteresownie, rozumieć i współczuć. Byłem dzieckiem beztroskim, rzec by można naiwnie szczęśliwym. Pozwalano mi rozwijać się tak jak chciałem oraz myśleć i działać tak jak to warunkowała moja natura. Do czasu.

Pierwsze rozczarowanie człowiekiem przyszło w szkole, kiedy to nauczyciele okazali się być kimś zupełnie innym, niż tego oczekiwałem. Nie próbowali rozwijać moich umiejętności, nie słuchali moich pytań, nie pozwalali wybiegać poza opracowany odgórnie system nauczania. To ja miałem słuchać tego, co oni mają mi do powiedzenia, musiałem rozumieć niebotyczne stosy bzdur, a co gorsza zaśmiecać nimi swój umysł, który dotąd pozostawał nieskażony piętnem zbędnych informacji. Miałem słuchać, przepisywać i powtarzać, by następnie ku ich uciesze recytować nic nie warte regułki lub życiorysy osób, których istnienia nawet nie byli mi w stanie udowodnić. To rozczarowanie ma także drugie dno, które dostrzegłem będąc już daleko poza systemem nauczania. Dlaczego tak wielką wagę przykłada się do tego, abyśmy poznawali życiorysy królów i dyktatorów, przebiegi wojen i wiele nieistotnych rzeczy, a nie skupia się na zorganizowaniu umysłu młodego człowieka? Chciałbym się uczyć o tym jak mogę sprawić, żeby świat był lepszy, jak mogę się uleczyć, albo jak osiągnąć zamierzony cel, nie interesuje mnie natomiast kim był Napoleon. To tak jakby ktoś celowo próbował zaśmiecać mój umysł, a wszystko to po to tylko, by zadowalać czyjeś niespełnione ambicje, podbijać statystyki, którymi każdy wychowawca mógł się potem chwalić, by ostatecznie otrzymać świstek papieru świadczący o tym, że byłem dobrą i posłuszną papugą.

W późniejszym czasie takich momentów rozczarowań było dużo. Zbyt dużo. Wszystkie kręciły się jednak w okół człowieka i jego egotycznej potrzeby udowadniania sobie samemu i wszystkim dookoła, że to właśnie on ma racje. On, czyli ja, czyli Ty, czyli nikt. Wszystkie rozczarowania wynikają z całkowitego niezrozumienia praw rządzących wszechświatem, praw natury, naszego przeznaczenia i naszej natury. Ujmując to językiem szkolnym - praca pt: "Cywilizacja człowieka" jest, najzwyczajniej w świecie, nie na temat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz