Problem z wyimaginowaną formą "ja" należy rozpatrywać
zarówno z perspektywy nauki, jak i duchowości. Świat zewnętrzny
wmawia nam odrębność. My niestety mu w to wierzymy, myśląc, że
jesteśmy odosobnionymi jednostkami, w żaden sposób ze sobą nie
połączonymi. Musimy zrozumieć w końcu, że tego typu postrzeganie
jest tożsame z wizją świata geocentrycznego. To, że poznaliśmy
już i zrozumieliśmy tak wiele fascynujących zjawisk, które dzieją
się we wszechświecie, nie oznacza, że od tej pory nie popełniamy
już błędów. Kiedy spojrzysz na to z szerszej perspektywy,
stwierdzisz, że popełniamy ich coraz więcej, przywiązując się
do nich, przyzwyczajając i ulegając ich narkotycznemu działaniu.
Jednym z takich narkotycznych dogmatów jest właśnie forma "ja",
"mnie". Wydaje się, na pierwszy rzut oka, że nie ma w
tym nic dziwnego. Nic dziwnego, że tego nie widzicie. Wszak jak
wyjść z więzienia, jeżeli nie wiem, że w nim siedzę? "Ja"
jest tylko i wyłącznie identyfikacją czegoś, co wielu określa
mianem "ego". Twór ten, nazywany w niektórych kręgach
diabłem lub po prostu naszą ciemną stroną, jest czymś, co
pragnie utożsamienia się z jak największa ilością pustych form,
po to by odwrócić naszą uwagę od prawdy, która niesie ze sobą
boski nektar oświecenia.
Od dziecka wmawiano nam, że jesteśmy osobnymi jednostkami. Ja
nazywam się X24, a moja siostra Y24. Gdyby w to miejsce wstawić
ludzkie imiona, wszystko wyglądałoby w porządku, prawda? Ludzkie
imiona to tylko nazwy, a spójrz jak wielką wagę do nich
przywiązujemy. Od tego zazwyczaj się zaczyna, a potem karuzela
wyimaginowanych doświadczeń zaczyna się rozpędzać. Wychowanie,
szkoła, studia, praca, sukces, sława, to wszystko zmusza nas do
myślenia tylko o sobie. Do myślenia indywidualnego. Jakbyśmy nie
czuli się nawzajem i byli dla siebie obcy. Nawet wymyślone
sztucznie więzy rodzinne, zmuszają nas do tego. To moja rodzina, a
to już nie. Jesteśmy samolubni i egotyczni.
Ostatnimi czasy bardzo modne stało się poszukiwanie samego siebie.
Młodzież przechodzi okres buntowniczy, bo chce wyrazić swoją
oryginalność, ktoś inny porzuca oryginalność, w celu zrobienia
oszałamiającej kariery zawodowej, licząc na to, że przyniesie mu
ona spełnienie. Coraz więcej ludzi udaje, gra, stwarza pozory kogoś
kim nie jest, po to by odnaleźć się wśród innych. Wszystko to
jest efektem poszukiwania własnego "ja". Jeżeli przyjąć,
że rzeczywiście jest ono tylko iluzją utożsamienia, to śmiało
możemy powiedzieć, że coraz więcej ludzi poświęca się
poszukiwaniom czegoś, co tak naprawdę nie istnieje. Śmieszne, ale
prawdziwe.
Jakie są tego efekty?
Świat jest w totalnym chaosie i dezorganizacji. Zamiast
współpracować, na wszystkich płaszczyznach rozwoju, stworzyliśmy
globalny wyścig szczurów, w pogoni za kawałkiem sera, bo czymże
więcej jest, w perspektywie wieczności, ten ziemski przystanek?
Wyścig szczurów zamienił wspaniałą niegdyś krainę, określaną
w wielu księgach jako raj, w nieszczęśliwy i nieudany eksperyment
zawładnięcia świata przez człowieka. Dlaczego idąc do sklepu mam
do wyboru dziesiątki powielających się produktów, które powodują
zbędne zakłopotanie? Na półkach stoi pięć rodzai mleka, od
różnych producentów, z których każdy uważa, że jest najlepszy.
Dlaczego zamiast jeździć jednym rodzajem samochodu, mam do wyboru
tysiące różnych, a przy tym nie stać mnie na większość z nich,
a ich utrzymanie i ekologiczność pozostawia wiele do życzenia?
Zamiast ogromnej liczby powielających swoje produkty firm,
moglibyśmy stworzyć jedną, której produkt byłby tak unikatowy,
że zniwelowałby poziom emisji zanieczyszczeń, tworząc
rzeczywiście użyteczny i bezpieczny produkt. Nie potrafimy
współpracować, a brak współpracy nigdy nie wróży nic dobrego.
Zastanówmy się tylko, jak daleko moglibyśmy się rozwinąć,
gdybyśmy znaleźli wspólny język, gdybyśmy potrafili rozmawiać i
nauczyli się działać razem. Nie potrafiąc współpracować w
świecie zewnętrznym, w żaden sposób nie dowiemy się jak
współpracować w sferze ducha. Niektórzy z nas nadal nie wierzą,
że jest to w ogóle możliwe. Cóż się jednak dziwić, skoro
jesteśmy jak te statki na ocenie, dryfujące bez swojego kapitana.
Takimi właśnie okrętami stajemy się, nazbyt wierząc w naszą
odrębność i indywidualność. Egotyczny twór zawładnął naszymi
umysłami, a my mu bezwładnie ulegamy, nie zauważając nawet w
jakiej sytuacji się znajdujemy.
Dogmat "Ja"stworzył jeszcze jeden bardzo duży problem,
którego niewiele osób na świecie jest świadomych. Wiara w naszą
odrębność zamknęła nas w dosyć sztywnym, szarym i smutnym
świecie, w którym każdy próbuje wygrać dla siebie jak najwięcej
kosztem innych. To powoduje, że jesteśmy jako rasa, mimo swej
ogromnej liczby, bardzo przewidywalni, mało skomplikowani. Ponadto z
niebywałą łatwością można nami manipulować i kontrolować.
W gruncie rzeczy mamy niewyobrażalną moc i posiadamy umiejętność
niewidzialnego kontaktu z każdą inną osobą na świecie, zamykamy
się na właściwe postrzeganie świata. Brniemy bezwiednie w krainę
fikcji, wymyśloną przez ograniczone umysły, nieznanych nam nawet,
ludzi. Ulegamy komfortowi pozostawania wśród tłumu, nie
wyróżniania się. Myślimy tak jak większość, przez co wierzymy
w to co większość i jak większość dostrzegamy tylko wierzchołek
góry lodowej.