niedziela, 10 kwietnia 2016

Pod zieloną spoczął opoką ten, który wyrzekł się świata,
ten, który niósł grozę i zachwyt pospołu,
ten, który sztukę ze śmiercią zeswatał.

Zbratał się z ogniem,
z duchami rozprawiał,
a z ludzi uczynił podwale swej chwały.

W małych bił mieczem,
w wielkich rozumem,
równymi ich czyniąc w ramionach końca.

Od słońca pochodził,
do słońca gonił,
Wędrówkę swą miląc dźwiękami agonii.

I po nim szli wielcy,
źli do szpiku kości, lecz prości,
a każdy swój kunszt w próżności roztrwonił.

I po nim byli też tacy,
co z ludzi krew zlali jak z naczyń
i ziemię okryli szkarłatną purpurą.

Lecz nikt nie był równy,
nikt godzien nie był,
brzydoty odziać królewską szatą.

Tylko on jeden,
on jeden dumny,
zmysły postradał, na korzyść sztuki.

Nie było ręki, ni takiej mocy,
co mu tu mogła skrzyżować plany.
Pól wielki namiestnik wschodzącego słońca
i tylko Chin nie zdołał poruszyć.

Zabrała go miłość, co śmiercią się zwała,
romans ich czyniąc trwałym po wieki.
W spełnieniu wszystko mu odebrała,
wraz z ostatnim tchem i ruchem powieki.
...
Tak piękny jest umysł szaleńca,
jak daleko posuną jego zapędy.
Tak daleko człekowi jest do zwierzęcia,
jak pięknie próbuje udawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz