Chodź ze mną, daj rękę, nauczę cię patrzeć
tak lekko jak patrzy niemowlę,
na świat pełen przeszkód,
na ludzi o sercach jakoby z azbestu,
na zespół urojeń, który ktoś nazwał prawdą.
Nad marność cię pani wyniosę wszelaką,
na zło tego świata nauczę spoglądać z nadzieją.
Śmiejąc się w głos damy upust pogardzie,
a fałszu i prawdy w tym będzie po grosz.
Choć pieści nas ziemia, przyzywa nieboskłon,
więc czemu oddamy uwagi swej moc?
Kłaść się będziemy i sypiać z gwiazdami,
by na koniec upaść, obrócić się w proch.
A gdy życie to w tło się zamieni dla innych,
znów ku gwiazdom ruszymy, tak wolni jak nigdy,
bez granic, bez ciał naszych, splątani u źródła.
I stojąc u progu królestwa swych przodków,
harmonii melodię zagramy na lutniach.
Chodź ze mną, bez wahań, życie weź na spół,
gdyż wedle praw świata, wymagam kontrastu.
gdy zabraknie poezji przestaniemy być piękni
OdpowiedzUsuń