Rzeczywistość domniemana jest dualna. Mamy ciepło i
zimno, dobro i zło, światło i mrok, a w końcu wiarę i naukę,
które przez wiele wieków ze sobą rywalizowały, wypierając się
nawzajem w szaleńczej walce o dominację. Dualizm zakłada istnienie
dwóch równorzędnych sił, stron, które ze sobą rywalizują. Taką
naturę świata uznaliśmy dawno temu za właściwą i takiej właśnie
ulegamy.
Tymczasem, wyjaśniając przy okazji, dlaczego
rzeczywistość nazwałem domniemaną, muszę sprostować i zanegować
taki porządek rzeczy. Świat tylko z pozoru jest dualny, to co
widzimy, co odczuwamy, to iluzja, którą mało kto potrafi dostrzec.
Właściwie nie istnieje takie zjawisko jak zimno.
Odczuwamy różne natężenia ciepła, które wzrasta i maleje.
Najniższa możliwa temperatura wynosi minus 273,15 stopni Celsjusza
i określana jest zerem absolutnym, które jest niczym innym jak
całkowitym brakiem ciepła. Mówiąc prościej zimno nie jest
przeciwieństwem ciepła, lecz jego całkowitym deficytem. Podobnie
jest w przypadku światła i mroku. Są różne natężenia światła,
może być światło oślepiające, wręcz wypalające nam gałki
oczne, mało dostrzegalne, lub całkowicie nie dostrzegalne. Wówczas
możemy mówić o mroku, ciemności, która się jednak nie pogłębia
i stanowi efekt braku światła. Analogicznie rzecz ujmując, zło
również nie istnieje jako takie. Nie jest to siła równie mocna i
konkurencyjna, co dobro. Jest to efekt całkowitego braku dobra lub
inaczej, całkowitego braku boga.
Taki punkt widzenia rzuca całkowicie inne światło na
postrzeganie wielu zjawisk i prawidłowości zachodzących w naszym
życiu. Mimo wszystko, większość z nas cały czas wierzy w
istnienie zimna, ciemności i zła, podobnie jak w to, że nauka i
duchowość nie są w stanie działać na wspólnej płaszczyźnie.
Owszem, przez wieki było to utrudnione, nie jednak z powodu
odmiennych płaszczyzn funkcjonowania tych dwóch sfer, ale zbyt
daleko idących, samolubnych i nieprzemyślanych, zazdrosnych dążeń
osób, które przez lata wiodły prym, stanowiąc o rozwoju i
aktualnym stanie nauki i duchowości. To przez zarozumiałych
naukowców i kleryków, którzy uważali, że tylko oni mają rację,
wyśmiewając i przeklinając innych, dziś mówimy o odkryciach
naukowych, zapominając o odkryciach duchowych lub odwrotnie. To
przez nich nie potrafiliśmy znaleźć konsensusu pomiędzy tymi
dwiema latarniami rodzaju ludzkiego. Nie moglibyśmy bowiem nazywać
się ludźmi, gdyby nie nasza wiara i nasz umysł, reprezentowane
kolejno przez duchowość i naukę. Dlaczego więc dwie sfery, które
świadczą o tym, kim podobno jesteśmy, nadal utożsamiane są jako
osobne, oddalone od siebie światy?
Śmiem twierdzić, że nie powinno istnieć rozdzielenie
na naukę i duchowość, są to po prostu dwie drogi wiodące do
poznania, dlatego lepiej byłoby dla nas, gdybyśmy nauczyli się
łączyć te dwie płaszczyzny, przy zachowaniu naturalnych praw
rządzących wszechświatem, motywowani jedynie słusznymi celami i
wizjami, dążyć do ciągłego rozwoju, nieustającej ewolucji, przy
tym ciesząc się boską obfitością życia ziemskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz